września 23, 2010

Toaletka po renowacji domowymi sposobami

Toaletka po renowacji domowymi sposobami
Wreszcie nadszedł ten czas, by zaprezentować moje największe dzieło. Największe nie tylko gabarytowo, ale również pod względem wysiłku, jaki włożyłam w jego wykonanie. Jakiś czas temu pisałam o planach zabrania się do renowacji toaletki, ale nie ujawniałam szczegółów. Szczerze mówiąc nie wierzyłam wówczas, że plany te zostaną zrealizowane. Obawy moje wynikały z tego, że toaletka czekała na mnie, niemal tak długo, jak zajmuję się decoupage, czyli ok. 3 lat. Teraz z perspektywy czasu cieszę się, że zrobiłam to właśnie teraz,bo gdybym zrobiła to wcześniej, efekty nie byłby tak zadowalające. Wcześniej nie byłam gotowa na tak duże przedsięwzięcie. To duży mebel, w dodatku (był) strasznie zniszczony. Nie wystarczyłoby  go tylko pomalować, nakleić motyw i polakierować.

Ostrzegam, że to post dla cierpliwych ;) Będzie mnóstwo zdjęć z placu boju :)

A tak prezentowała się toaletka zanim się do niej dobrałam :) Niestety myszy upodobały ją sobie na mieszkanko. Na zdjęciach widoczne jest, ile czekało mnie pracy. Dodam jeszcze, że to "cudo" nie miało jednej nogi :)






W te wakacje miałam troszkę wolnego czasu, dlatego postanowiłam zabrać się do pracy. Renowacja sprawiła mi dużo satysfakcji, zwłaszcza przyjemnie było obserwować, jak po kilku pociągnięciach pędzla, mebel zmienia się nie do poznania. Najtrudniejsze było zdarcie forniru z blatu. Na zdjęciach widać, że w kilku miejscach porobiły się ubytki. Musiałam pozrywać to, co zostało. Udało się to dopiero po wielu godzinach wojowania z młotkiem i szpachelką. Nie było to łatwe zadanie. Potem całość wyszlifowałam i wyrównałam szpachlą do drewna. Blat miałam przygotowany całkiem nowy, więc mogłam zabrać się do dalszej pracy. Ubytki na szufladach również, w miarę możliwości zaszpachlowałam.

Blat po zdarciu forniru. Z góry przepraszam za bałagan, moja młodsza siostra bawiła się w bibliotekę :-)



Kolejnym etapem było wypełnienie szpachlą licznych dziurek, wyżłobionych przez korniki. Początkowo miałam zamiar pomalować całość farbą do drewna. Ale najlepszym rozwiązaniem okazało się, użycie w tym celu lakierobejcy (kolor TIK). Cudowny wynalazek :) Nie spływa, ładnie kryje, a w dodatku chroni drewno. Wystarczyło dwukrotne pokrycie toaletki, żeby nadać jej ładny, zdrowy kolor z połyskiem. Zużyłam na to jedynie 250 ml-trową puszkę :) Dlatego zachęcam wszystkich do przeszukania swoich strychów i piwnic, w celu odnalezienia takich mebelków, które wystarczy pobejcować, a będą nam służyły długie lata. Satysfakcja gwarantowana! :)

Jak widać, na zdjęciu poniżej, nie ze wszystkim radziłam sobie sama. Wezwałam posiłki :) W docinaniu blatu, pomagał mi tata. Mój Łukasz, też miał swój udział. Zwłaszcza, że nie ufam sobie na tyle, by sięgać po ciężki sprzęt ;-) Łukasz wywiercił dziury, żebym mogła wkręcić nowe uchwyty. Przy okazji widać, że toaletka ma już przybity nowy blat, ale jeszcze "czyściutki".




Po naklejeniu motywu, pocieniowaniu go, oraz po wielu warstwach lakieru, toaletka wygląda tak :) (Polecam powiększenie zdjęć w nowym oknie, wszytko będzie lepiej widoczne).


Żadna z moich prac, nie została tak obficie sfotografowana :) Sesja zdjęciowa trwała 3 dni... ponieważ ciągle nie byłam zadowolona z efektów. Starałam się robić zdjęcia w różnym oświetleniu. Chciałam pokazać toaletkę, tak jak ja ją widzę. Pierwszy raz miałam do czynienia z tak dużym przedmiotem , który z trudem mieścił się w obiektywie (1,5 m to jednak sporo ;)). Żeby w pełni docenić jej piękno, trzeba obejrzeć ją na żywo.



Szafkę cały czas nazywam toaletką, mimo iż w tym momencie, właściwie toaletką nie jest. Chodzi o lustro, które niestety nie nadaje się do użycia. Czas zrobił swoje. Na razie jest bez lustra, które zostanie dokupione w późniejszym czasie. Już wyobrażam ją sobie w sypialni... :)





Cieniowanie i delikatne kropeczki...


Motyw magnolii idealnie pasuje do tego mebla.


Urzekająco piękne uchwyty, zakupione w markecie budowlanym.


Gdyby podliczyć koszty renowacji, to nie wydałam więcej niż 50 zł. Dlatego myślę, że warto było :) A co Wy moi drodzy, sądzicie o metamorfozie tego mebelka?

Pozdrawiam serdecznie!

września 16, 2010

Dostałam kopa...

Dostałam kopa...

...ale w pozytywnym sensie - by wziąć się wreszcie do roboty ;) Była nim paczuszka od Konstancji8, koleżanki po fachu, która również niedawno zajęła się scrapami. W kopercie było mnóstwo scrapków, odbitych stempelków i... z czego się najbardziej cieszę, kartki papieru wycięte dziurkaczami brzegowymi! Radość moja była przeogromna! Przydasi było tak wiele, że ciężko było wszystko uchwycić na jednym zdjęciu...


Zobaczcie sami :))
Konstancja8 wysłała mi to wszystko z dobroci serca, ale ja już wiem jak się odwdzięczę ;) Na naszym forum Krainy Czarów biadoliłam, że nie mam żadnych akcesoriów do scrapu i raczej nie będę miała (chyba, że zrezygnuję z decu, wszystko sprzedam i całkiem przerzucę się na scrapy :P ) i Konstancja8 napisała, że chętnie się ze mną podzieli, tym co ma :) Jak przyszła paczka, miałam pewną pracę do wykonania, ale od razu straciłam energię do pracy... wszak musiałam wszystko pomacać, obejrzeć, pozachwycać się i oczywiście pieczołowicie uporządkować scrapki wkładając je w małe torebeczki :P Najchętniej zaraz rzuciłabym się do robienia kartek ;) Napisałam, że dostałam kopa, bo od tygodnia nie powstała żadna nowa praca, nie chciało mi się nawet wrzucać zdjęć kartek, które zrobiłam jakiś czas temu... A dzisiaj wszystko nadrabiam! Bo nic tak nie działa motywująco jak nowe przydasie :P Wrzucam zdjęcia starych kartek, a potem mykam do mojej "pracowni" gdzie do samego wieczora będę się oddawała mojej nowej pasji :) A od jutra niestety ruszam z pisaniem pracy licencjackiej... Mam tylko nadzieję, że kartki nie będą za bardzo kusiły...
I mała dygresja, chyba zaczynam rozumieć koleżanki dekupażystki, które całkowicie zrezygnowały z decu i przerzuciły się na scrapy (znam kilka takich osób). W przypadku tego drugiego efekty naszej pracy są niemal natychmiastowe. W dodatku nie trzeba niczego żmudnie lakierować i chyba to jest jedna, znacząca przewaga scrapu nad decu. Ale mam nadzieję, że mnie to nie spotka ;) Dzięki decoupage mogę wyżyć się twórczo i praca przynosi więcej satysfakcji. Ostatnie 3 miesiące były wielkim odpoczynkiem od decu, bo robiłam tylko biżuterię, ale po wakacjach wracam do "starego" hobby. Teraz kolej na 2 kartki, gdzieś tam wykonane w międzyczasie :)


Składak ślubny. Od początku miałam ochotę na wykonanie składaka, kiedy zobaczyłam kursik Scrappassion. Do wykonania tej kartki nie użyłam żadnych stempli, wszystko wydrukowałam, łącznie z napisem. Z efektu jestem zadowolona, tylko zdjęcia jakieś takie niewyraźne...




I druga kartka. Kwiaty wykonałam samodzielnie ze zwykłej bibuły
i przykleiłam je do malutkiej płyty CD.
Całość włożyłam do pudełka, bo kwiaty nie zmieściłyby się do koperty.



Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających, dziękuję za maile i wszystkie miłe słowa! Bardzo się cieszę, że jest Was coraz więcej :))

września 03, 2010

Dla mola książkowego...

Dla mola książkowego...

Moje wakacje trwają w najlepsze, więc w wolnym czasie czytam książki i scrapuję. Z połączenia tych dwóch pasji, nie mogło powstać nic innego, jak zakładka do książki. Zrobiłam ją na bazie tekturowej metki od spodni.



Zakładka składa się z dwóch, połączonych ze sobą prostokątów,
które się rozsuwają na boki.



Tył zakładki, również delikatnie ozdobiłam...



Wszystkim słoneczka życzę :))
Copyright © 2016 Galaxia-Art.pl , Blogger